Jak zostać pisarzem?

Pisarz piszący na maszynie

Trzeba pisać. Papirus, pergamin, papier, nośnik elektroniczny – jak wolisz. Ja pisząc pierwszą książkę miałem za sobą zaledwie 2, maksymalnie 3 lata pisania czegokolwiek. Startowałem z pozycji dziennikarza, który wprawdzie jest kojarzony w jakimś środowisku, lecz nie było to z pewnością środowisko literackie.

Książkę „Spowiedź świecka” wysłałem do kilku wydawnictw, z których każde zastrzegało sobie co najmniej pół roku na zapoznanie się z pozycją. W istocie większości wydawcom przeczytanie Twojej książki zajmie lata. A będąc brutalnie szczerym: nie przeczytają jej wcale. Ja dostałem wówczas jedną odpowiedź – odmowną.

Mnie – na szczęście – na duchu podparł sponsor, zapewniając, że książka jest świetna i tak, czy siak trzeba ją wydać. Zrobiliśmy to. A że „Spowiedź świecka” rzeczywiście spotkała się z fajnym przyjęciem, wydostałem się z literackiego poziomu 1-2 (w dziesięciostopniowej skali) i wpadłem w orbitę zainteresowań wydawnictwa zajmującego się sportem.

Ludzie stamtąd postanowili śledzić moje następne ruchy. Co nie zmienia faktu, że pierwszą książkę wspólnie z wydawnictwem (nie tym, innym) skonstruowałem dopiero 2 lata później. Byłem już wtedy po „Zrozumieć boks” – książce, która uchodzi dziś za
kultową i której wielokrotnie robiłem dodruk. Dzięki niej wskoczyłem na poziom 4 – czyli opłacało się zaryzykować („zwykliNIEZWYKLI” i „Zrozumieć boks” sfinansowałem z własnej kieszeni).

Po bestsellerowych „Czarno na białym” i „Za drinem drin” zaliczyłem spory awans w hierarchii. Wejście na poziom 6 oznacza wysyp propozycji wydawniczych. Cieszysz się dobrą opinią i pewnie nie jesteś przesadnie drogi, więc co tydzień spływa do Ciebie jakaś oferta.

Ale poziom 7 jest lepszy: wydawnictwa chcąc byś grał w ich drużynie, oferują ci godziwe warunki i zaczynają naprawdę się z tobą liczyć. Wiedzą, że nie będziesz zainteresowany dopłacaniem do wydania, szukaniem sponsorów i że nie usatysfakcjonuje cię 0,5% od sprzedanego egzemplarza.

Ja chyba właśnie jestem na tym poziomie. W przyszłym roku wydam swoją 10 książkę i prawdopodobnie przesunę się jeszcze o oczko wyżej (bo będzie to niesamowita i z pewnością bardzo poczytna pozycja).

Po co o tym wszystkim piszę? Bo kiedy uświadamiam sobie tę drogę, dociera do mnie, że jestem wytrwały. Wytrwałość natomiast to cecha, którą nabywa się latami, dlatego nie jestem fanem postanowień noworocznych. Czasami rok, który wydaje się stracony może
w rzeczywistości stanowić motor napędowy do działań. Przy pisaniu książek dobrze to widać. W tym roku wydałem dwie, w poprzednim żadnej. Czy zatem zmarnowałem 2022? Bynajmniej – to on stanowił podbudowę do ofensywy w 2023.

Jak zostać pisarzem? Trzeba pisać i próbować – wtedy łatwiej o szansę czy też o zwykły fart.

Piszesz i masz wrażenie, że nikt Cię nie czyta? Spokojnie, ja też tak miałem. Mówimy o wymagającym rynku, cholernie trudnym – i to od wieków. Pewnie nie wiecie, ale wielu słynnych dziś autorów lektur szkolnych sprzedawało w swoich czasach po liche kilkadziesiąt sztuk tomików poezji. Fredrę krytykowano na każdym kroku, a Słowackiego uznawano za marną podróbę Mickiewicza i gdyby nie umiejętna gra na giełdzie, pewnie dawno rzuciłby tak nieopłacalne zajęcie jak pisanie. Czytam, że we Francji więcej ludzi pisze książki niż je czyta, a dobre domy wydawnicze przyjmują jeden na dziesięć tysięcy rękopisów od debiutantów.

Tak że – słuchajcie – nie ma się co załamywać!

Więcej Tekstów